XI Rajd Ferdynanda

Pamiętny, w zasadzie pierwszy wpis do kroniki naszej drużyny. Ówczesny kronikarz napisał go w taki właśnie sposób głównie po to, by uniknąć zostania kronikarzem. Tekst jednak tak bardzo spodobał się Radzie Drużyny, że nie miał wyjścia- przez następne miesiące opisywał działania 11 DH 🙂

 

 

Szóstej doby dziesiątego miesiąca roku pańskiego dwutysięcznego dwunastego wedle Jezusowego almanachu bacznie przez chrystyjanian i mężów świeckich przestrzeganego zawżdy odbyć miał się XI Rajd Ferdynanda.

Na przekór tradycjom tym razem radcy wymędrkowali, coby odbył się on w Osiecznicy. Misją przedrajdową naszą było zmajstrować jaki pojazd, który by na wodzie aniż na akwawicie nie poszedł balen wraz z rybami podziwiać. Udało się dzięki pomysłowości inżyniera Skiersinisa stworzyć niezatapialny wodolot, który przezwisko „Hydra” nosił. W Wyznaczonym dniu o wyznaczonej godzinnie jedenasta Drużyna Harcerska „Grot” stawiła się zgodnie z rozporządzeniem na miejscu zbiórki. Wiele drużyn nie mogło spakować swego ekwipunku do czterokołowego pojazdu, toteż trzymać mieli obowiązek swe przerośnięte sakwy i plecaki na własnych kolanach. Dotyczyło to takoż sakiew jak i zmodernizowanych, pochędożonych lutni nowoczesnych, co to jedyne 6 strun mają. A w biedrzycę wrzynały się one niemiłosiernie, nie bacząc na jęki i stęki właścicieli swoich, którzy to odnosząc spore rany stawali się charchałami. Cóż, po dotarciu na miejsce i po szybkim rozładunku, z którym też był bezlisz kłopotów nadszedł czas na abdankcję. Chwilę po niej dostaliśmy pierwsze do realizacji zadanie. Kazano nam z rozsypanki ułożyć model statku wodnego. Nasze najtęższe umysły głowiły się nad tym przez 7 pacierzy, mędrkowaliśmy jak tu dojść do celu i w naszych umysłach pozostało coś na kształt bezdennej abis, aboś udało nam się i dostaliśmy zgodę na wyruszenie na właściwy szlak. Można go było na partie w liczbie dwóch podzielić, oddzielone od siebie przerwą na posiłek w wiosce Tomisław. Z ważniejszych dzieł warto wymienić oprawianie i konsumowanie kwasowatych cytrusów na czas, maszerowanie po alembikach, przypadkowe potraktowanie druha ostrzem, an nie chciał zwiedzić apoteki, bowiem angiełów przed oczyma jeszcze nie widział. Sprawdzano również nasze kompetencje w sprawach tak fundamentalnych, jak rozpalanie płomienia i bulgocenie na nim wody. Jeden z egzaminatorów stanął przed trudnym wyborem. Mianowicie wihajster do otwierania drzwi do czterokołowca zamknął mu się w środku jego. Zmuszony był pozbawić się jednego z okien, coby mieć możliwość szybkiego przemieszczania się po powierzchni Ziemi. Jako jedyna drużyna dotarliśmy do miejsca spotkania na czas (gdybyśmy się spóźnili, nasze zadania wykonane zostałyby z większą precyzją). Po powrocie do scholi zmuszeni byliśmy wykonywać zadania bardziej dla osób myślących, toteż działo się to według reguły „Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj”, więc jako myśliciele wzięlimy dwa długopisa, dwa papiera i nie udało nam się rozwikłać jedynie piątej części owych zagadek. Nocować musieliśmy na astrychu, bowiem innej alkowy hufiec nie arendował. Dnia drugiego obudzeni zostaliśmy przez donośny bak herolda-bałboda. Czasu było niewiele, toteż wszyscy bez ekspecyjej nie używali barwic do twarzy aniż bakać nikt na nich nie musiał, rześko tylko antypast spożyli i raźnie poszli na kąpielisko, coby tam dalej zmagać się między sobą, co w mniej niż 50 pacierzy się zakończyło. Powrócili wszyscy, spakowali śpiworzyska do sakiew i stanęli w pozycji zasadniczej, w szczególności to druh Bańka trzymający proporzec niby bardyzanę. Gdy prowadzący przemówił, stres nas wszytkich obszedł. Wymieniani kolejno bywali uczestnicy od najgorszych po najlepszych. Przy drugiej pozycji stanęły nam serca, albowiem wtedy to miało się wszytko wyjaśnić. I wyszło na jaw, że cetno ominęło nas o krok, jedyne 10 ferdynandów! Niektórymi chrap wstrząsnął gigatnyczny, inni tylko się barzo zbladzieli, jakby jaki brant stracili. Pomimo klęski 150 złociszy znalazło się dla nas jako honorarium za II pozycję na liście. Co się z tymi pieniędzmi działo,  już wiele baśni krąży, ale to już zupełnie inna opowieść…

Dodaj komentarz