Wędrówka 23.02.13

Historia o tym, co działo się zamiast planowanej zbiórki Z.D. „Lawina” w dniu 23. lutego 2013r.

Zaczęło się od tego, że przewidziana zbiórka nie odbyła się z powodu złych warunków atmosferycznych. Ale przecież skoro już się zebraliśmy, to trzeba było coś ciekawego zorganizować. Mogliśmy przyłączyć się do zbiórki 1 DH „Ogień” dotyczącej Dnia Myśli Braterskiej, ale woleliśmy gdzieś pójść. Zgodziliśmy się co do takiego planu, aby wyruszyć na Skałki w Łaziskach. Za ciepło nie było, lecz na szczęście wszyscy harcerze byli dobrze przygotowani na zimno. Droga była długa, ale znaleźliśmy zajęcie- czy to krótka bitwa na śnieżki, czy to wyścig do celu (przy którym dobrze ukryte jeziorko pochłonęło kolana drużynowego), czy nawet wejście na punkt obserwacyjny. Ale w końcu dotarliśmy do celu. Po przejściu przez kawałek lasu, zostaliśmy bardzo mile zaskoczeni przez biwakujących tam… harcerzy. Po prawdzie obecnie już przeszli na harcerską emeryturę i lata młodości mieli już za sobą, ale wprawnie rozpalone ognisko w takich warunkach potwierdzało słowa ich trójki. Zostaliśmy przez nich uraczeni kiełbaskami i ciepłym napojem. Całkiem miło nam się gawędziło, porozmawialiśmy trochę o historii hufca (dowiadując się przy okazji, że owi harcerze całkiem dobrze pamiętają niektóre osoby z obecnej kadry) oraz usłyszeliśmy legendę o Skałkach, gdzie się znajdowaliśmy.

Mianowicie raz do roku pojawiał się w lesie duch owych Skałek. Pewien chłop, biedny jak mysz i w dodatku z mnóstwem dzieci do utrzymania pewnego dnia dowiedział się, że jeśli spotka ducha Skałek, nie pożałuje tego. Więc określonego dnia wybrał się do lasu i tam, czekając, spotkał go. Duch powiedział mu, coby wziął worek, ale zanim dojdzie do domu, niech go pod żadnym pozorem nie otwiera. Więc chłop wziął. Zjawa rozkazała mu nazbierać do wora kamieni, które wskaże. Wybierała same najcięższe, aż w końcu rolnikowi bardzo ciężko go było unieść. Widmo zaprowadziło go potem nad strumień, z którego on miał nalać do sakwy wody. Teraz już ledwo mógł go unieść, wszystkie mięśnie protestowały za każdym jego krokiem. Teraz musiał tylko dojść do domu, pamiętając, by nie zaglądać do środka. Gdy był już naprawdę blisko, opadł z sił i postanowił chwilę odpocząć. W tym czasie wpadł mu do głowy pewien pomysł: „Skoro już jestem tak blisko, a ten wór jest taki ciężki, to chociaż zobaczę, co tam jest i po co to niosę”. I spojrzał do środka, a oczom jego ukazał się widok niezwykły- worek był cały wypełniony najczystszym złotem, co by wystarczyło na życie w luksusach przez wieki! Niestety, była to ostatnia rzecz, jaką zobaczył, gdyż zaraz potem zamienił się w kamień i w tej pozie trwa gdzieś tam do dziś…

Kolejną ciekawą rzeczą, jakiej się dowiedzieliśmy, jest fakt, że jeden z druhów jest synem zmarłego już Leona Piątkowskiego, pioniera krajoznawstwa.
Niestety zaczęło się robić coraz zimniej, a z racji tego, że droga powrotna była długa, zagasiliśmy ognisko i pożegnaliśmy się z druhami. Następnie, zahaczając o Tesco, wróciliśmy do harcówki przy ul. Gałczyńskiego i rozmawiając tam o rzeczach rozmaitych konsumowaliśmy zakupione przez nas dobra. Około godziny 16. pożegnaliśmy się również między sobą i rozeszliśmy się do domów.

Dodaj komentarz