VII Rajd Górski

Piątek, 24 maja

Jest godzina 8:00, 24 maja 2013r. Na dworcu PKP w Bolesławcu gromadzą się harcerze ze Związku Drużyn „Lawina” oraz Szczepu „Dolina Kwisy” aby udać się na rajd górski do Marianówki koło Bystrzycy Kłodzkiej. Po kilkunastu minutach jesteśmy już w drodze do Wrocławia. Standardowo nie wszyscy mieli miejsca siedzące, więc trening dla nóg powoli się zaczynał. W stolicy dolnego śląska dołączył do nas nasz coroczny oboźny – Krzysztof Makaro oraz przyszły przewodnik Piotr Konieczny. Następnie przesiadka i już siedzimy w pociągu i udajemy się do Kłodzka. Ostatnia zmiana miejsc i wysiadamy w miejscowości docelowej – Długopolu Zdrój.  Kilka słów od przewodnika i wędrówka rozpoczyna się na dobre. Już pierwsze minuty marszu pokazały, jak ważną rzeczą jest uprzednie odpowiednie spakowanie swojego ekwipunku. Po około czterech godzinach dotarliśmy do bazy noclegowej ZHP hufca Bystrzycy Kłodzkiej. Przy wejściu spotkaliśmy psa o imieniu Major, który od razu przypadł nam wszystkim do gustu. Następnie szybkie zakwaterowanie i ognisko z kiełbaskami. Pod koniec dnia obył się kominek, gdzie za gitarą zasiadł wspominany już wcześniej Krzysztof Makaro oraz Maciej Szczygielski. Usłyszeliśmy również krótką historię poprzednich rajdów górskich. W ten sposób zakończył się pierwszy dzień naszej przygody.

Sobota, 25 maja

Pobudka o godzinie 8:00. Dla niektórych harcerzy było to zbyt wcześnie, na dodatek łóżka okazały się być zbyt krótkie, co było niewielkim dyskomfortem. Po śniadaniu wszyscy byli gotowi na całodniowy, górski spacer. Pierwszym z ciekawszych obiektów na naszej drodze było Sanktuarium Marii Śnieżnej. Z opowiadań księdza dowiedzieliśmy się nieco o historii tamtego miejsca oraz jego bogatej symbolice. Krótka przerwa na nabranie sił i zakup pamiątek, następnie kierujemy się do Ogrodu Bajek. Mieliśmy okazję podziwiać przeróżne postacie i powspominać czasy dzieciństwa. Następnie przed oczami ukazał nam się wodospad Wilczki, największy i najwyższy  w Masywie Śnieżnika. Kilka zdjęć pamiątkowych i w końcu zmierzamy na najwyższy, graniczny szczyt po polskiej stronie w Sudetach Wschodnich czyli liczący 1425m n.p.m. Śnieżnik. Po dotarciu do schroniska „Na Śnieżniku” zadecydowano, iż na czubek góry wejdą osoby chętne, reszta natomiast odpocznie w schronisku. Po 20 minutach dwunastu wspaniałych dotarło na szczyt. Pomimo marznącego deszczu i niewielkiej widoczności spowodowanej chmurami wrażenia były nie do opisania. Ale to nie był kres naszego wędrowania na dziś. Za następny cel obraliśmy „Czarną Górę” mierzącą 1205m n.p.m. Decyzja o pozostaniu części z nas poniżej szczytu powtórzyła się, ale tym razem większość zdecydowała się podziwiać krajobraz z wieży widokowej, do której trzeba było dotrzeć. Czas na zdjęcia, następnie zejście. W czasie naszego schodzenia miał miejsce niewielki wypadek, przez co druh Igor Kowalski przez jakiś czas poruszał się z pomocą dwóch kijków, które służyły jako prowizoryczne kule ortopedyczne. No i ostatni przystanek – schronisko w Marianówce. Łącznie w trasie byliśmy ponad 11 godzin, co było chyba rekordem wśród dotychczasowych rajdów górskich. Na nocne hałasy nikt nie miał sił, więc po tradycyjnym już quizie dotyczącym rajdu wszyscy poszli spać.

Niedziela, 26 maja

Nieco rozleniwieni, ale wstaliśmy. Czas na śniadanie, następnie pakowanie i już wyruszamy pieszo do Bystrzycy Kłodzkiej. Dzięki uprzejmości właściciela schroniska nasze plecaki zostały przewiezione do hufca w naszej końcowej miejscowości, co było sporym ułatwieniem. Trasa licząca około 10 kilometrów została przez nas pokonana bezproblemowo. Na miejscu, jak na harcerzy przystało, zostaliśmy bardzo miło przyjęci. Udostępniono nam sporą salę, gdzie mogliśmy zjeść, pobawić się czy odpocząć. Ponieważ do czasu przyjazdu pociągu mieliśmy około dwóch godzin, większość z nas poszła zwiedzić okolice czy testować umiejętności kulinarne miejscowych pracowników. Po godzinie czternastej odjechaliśmy z peronu zostawiając za sobą przepiękną Kotlinę Kłodzką. Przesiadka we Wrocławiu. Dobry humor i dźwięki gitary towarzyszyły nam do samego Bolesławca. Jeszcze na stacji PKP dało się słyszeć okrzyki drużyn, które przeżyły właśnie kolejną z wielu harcerskich przygód.

Dodaj komentarz