VI Rajd Górski

Pozwólcie mi opowiedzieć sobie historię. Historię o tym, co rozpoczęło się 26. października 2012r. O tym, co przeżyliśmy i dobrze powinniśmy pamiętać. O VI Rajdzie Górskim w Górach Stołowych.

<!–more–>

<strong>8.00, dworzec PKP
</strong>Zgodnie z planem większość drużyn z ZD „Lawina”, w tym 11 DH „Grot” pojawiła się na miejscu zbiórki o ustalonej godzinie. Musieliśmy przeczekać kilka chwil nim nadjedzie oczekiwany przez nas pociąg. Ku naszemu rozczarowaniu okazał się on szynobusem- ciasnym pojazdem szynowym, w którym nie ma nawet jak nóg wyciągnąć przed długim marszem. Jedyna pociecha była w phm. Krzysztofowi Makaro, a konkretniej w gitarze, którą ze sobą zabrał, a która swym przecudnym śpiewem umilała nam czas podczas podróży. W końcu jednak z przesiadką dojechaliśmy do <a title=”Radków” href=”http://pl.wikipedia.org/wiki/Radk%C3%B3w”>Radkowa</a>. Odprawa. Uwagi instruktorów. Prowadzić nas miał Krzysztof Wojda, więc nie było obawy, że się zgubimy. Pierwszy odcinek nie należał do najłatwiejszych. Strome podejście, nierozgrzane nogi. Na szczęście obyło się bez żadnych kontuzji, aczkolwiek należy uwzględnić, że cały ekwipunek zabrany na rajd mieliśmy nosić na plecach. Osobiście do tej pory nie sądziłem, że parę koszulek, sztućce i trochę innych śmieci może aż tyle ważyć. Po drodze przeszliśmy przez <a title=”Szczeliniec Wielki” href=”http://pl.wikipedia.org/wiki/Szczeliniec_Wielki”>Szczeliniec Wielki</a>, który nie bez powodu nosi taką nazwę. Nasze plecaki, szczególnie te ze stelażem, uwielbiały się klinować w wąskich przejściach (owych szczelinach) i zahaczać górą o niskie „sufity”. W końcu jednak  dotarliśmy do schroniska „Pasterka”, w którym zjedliśmy świeży i ciepły posiłek, umyliśmy się, pośpiewaliśmy na nieoficjalnym kominku oraz (w większości) wyspaliśmy się. Dnia następnego przechodząc (znów pod przewodnictwem ćw. Wojdy) przez Białe Skały, Torfowisko Batorowskie i Skalne Grzyby, trafiliśmy do schroniska w Batorowie. Po drodze przywitała nas śnieżyca, która nie zwracała absolutnie uwagi na narzekania części z nas. Mimo to cali i zdrowi znaleźliśmy się na miejscu, gdzie odpoczywaliśmy bardzo długo. Około godziny 20. zorganizowano quiz wiedzy. Przedstawiciele „Grotu” (w składzie Krzysztof Wojda, Grzegorz Bańka i Beniamin Marek) nie bez problemów zajęli pierwsze miejsce, zdobywając godne nagrody w postaci trzech szalików chroniących przed zimnem. Wykorzystali je później. W późniejszych godzinach znów odbył się nieoficjalny kominek (o ognisku nie było nawet co marzyć) trwający całkiem długo, gdyż akurat tej nocy przesunięto czas i mogliśmy <del>śpiewać</del> spać godzinę dłużej. Trzeciego dnia szybko opuściliśmy Batorów i mijając Piekielną Górę, znaleźliśmy się w Polanicy Zdroju, gdzie zjedliśmy obiad i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Bolesławca, najpierw autobusem, następnie pociągiem. Przed rozejściem się najtęższe głowy z „Lawiny” postanowiły, że zatańczymy przed kamerą macarenę. Niektórzy (sporo ich było) protestowali i poszli, ale większa część mimo wszystko tańczyła (przechodnie rzucali nam dziwne spojrzenia).
<p style=”text-align: center;”>Film:</p>
<p style=”text-align: center;”><iframe src=”https://www.youtube.com/embed/5EiXASTWbfs?rel=0″ frameborder=”0″ width=”560″ height=”315″></iframe></p>

Dodaj komentarz